Ultra Europe 2015 Split
Niezapomniane przeżycie. Tysiące kolorowych, wesołych ludzi z całego świata, elektryzująca muzyka i piękne miejsce - Chorwacja. Nie chciało sie wracać do domu.
Większość z was zapewne nie wie, co to jest Ultra, część z tych, którzy wiedzą, być może nigdy nie będą na tej imprezie, a ja byłem i wciągnęła mnie bez reszty.
Byłem przez chwilę w centrum świata, takiego krążącego wokół bogów
muzyki elektronicznej w osobie Armina van Buurena, Avicii, Davida Guetty i im
podobnych. Nie jestem zagorzałym fanem takiej muzyki, ale lubię głośno i
kosmicznie, lubię power lub „speed and power”, jak mawiał Jeremy Clarkson z byłego
„Top Gear”, a na tym festiwalu wszystko aż iskrzy od nadmiaru mocy. Ultra Europe to europejska wersja amerykańskiego festiwalu EDM, czyli
Electronic Dance Music odbywającego się w Miami o nazwie "Ultra Music Festival".
Europejska wersja odbywa się w Chorwackim Splicie na stadionie „Poljud”. Na
trzy dni to miasto staje się, bez przesady centrum świata. Przyjeżdżają ludzie
nawet z odległej nieco Brazylii, Australii, Chin itp. Dlaczego chce im się
lecieć dwanaście lub więcej godzin dla jakiegoś festiwalu?. Ja już wiem, ale nie
napiszę, bo jest to niemożliwe do opisania, a po drugie nawet gdybym napisał,
to odbiorca nie będzie w stanie wyobrazić sobie takiego doświadczenia.
Kilka spraw technicznych – bilety można zamówić online w
formie elektronicznej i na miejscu zamienić na opaski. Nie ma problemu jeśli
nie wydrukujesz sobie biletu (choć lepiej mieć) Chorwaci naprawdę są bardzo
przyjaznym narodem, szanują siebie i innych ludzi. Kolega nie wydrukował biletu
dla partnerki, ale nie było to problemem dla obsługi festiwalu, pomogli z własnej
inicjatywy, wystarczył smartfon i numer biletu… Byliśmy dzień wcześniej i nie
było kolejek do punktów wymiany biletów. Następne informacje, to to, że
Chorwaci patrzą na ludzi i widzą, że jeśli nie kombinujesz czegoś, to nawet nie
sprawdzą cię na wejściu. Co prawda nie wolno wnosić praktycznie niczego na
stadion, ale jeśli jest to coś niegroźnego i uzasadnionego, to machną ręką.
Trzecia sprawa – Czytałem wcześniej opinie o organizacji festiwalu, o tym, że
Chorwaci nie radzą sobie z tym, ale przypominam, że ten festiwal miał się odbyć
w Polsce, a nasi rodacy tak spieprzyli sprawę, że właściciel marki wycofał się.
To nawet dobrze, bo osobiście wolę Chorwację, Split, ciepłą wodę i przyjaznych
ludzi.
OK. Na festiwalu pojawia się około 150 tysięcy ultranautów i
faktycznie opanować taki tłum nie jest prosto, ale najwidoczniej nie ma takiej potrzeby, nie spotkałem się z żadnym przejawem agresji, czy chamstwa… Ludzie zachowywali się zgodnie z hasłem kultury Rave „PLUR”
Peace, Love, Unity, Respect. Było kilka minusów, np. kibelki na płycie
stadionu (zbyt mało), które szybko się przepełniły i wszystko zaczęło płynąć lub zejście po schodach z korony stadionu (jedni chcą zejść inni
wejść w tym samym momencie) ale to tylko dodawało smaczku całej imprezie. Jeśli
chodzi kibelki, to faktycznie lepiej było skorzystać z tych dla sportowców niż
ryzykować w ciemności Toi-Toja na płycie. Inną sprawą są ceny napojów serwowanych na imprezie. Nie dziwię się, że przed wejściem widziałem dziewczyny z flaszką wódki i plastikowymi kubeczkami, a co? :) Nie znam innych minusów, schody, choć
ryzykowne, nie przeszkadzały mi, kolejki do wszystkiego, były normalne przy
takiej ilości ludzi… wszystko rekompensowała jednak muzyka i sławna (prawdziwa)
unity. O koncercie nie napiszę nic, nie ma sensu. Tam trzeba być, by poczuć i
zrozumieć. Jeśli chodzi o dojazd, to zorganizowaliśmy sobie we własnym zakresie
samochodami. 12-13 godzin na spokojnie do Splitu, to dla sprawnych ludzi żaden
problem. Młodsi mają jeszcze łatwiej, korzystają z wyjazdów zorganizowanych. My
wynajęliśmy kwaterę w willi „Jerkan” w miejscowości Podstrana. Mieszkaliśmy na
plaży, mieliśmy darmowe leżaki i parasole przeciwsłoneczne, jednym słowem raj. Nawet
właściciel okazał się odlotowy. Emerytowany kapitan wielkich tankowców, który
zwiedził cały świat i opowiadał nam o ciasnych, tajskich piczkach… Na ultra
jechaliśmy samochodem około godziny 21.00, parkowaliśmy gdziekolwiek, a
chorwacka policja nie czepiała się wcale.
Napisze jeszcze jedno, najważniejszą rzeczą jest: z kim się
jedzie, my pojechaliśmy z ludźmi, których mało znaliśmy, ale którzy okazali się
najlepsza ekipą na świecie. Do tej pory nie mogę powstrzymać śmiechu na
wspomnienie pewnych momentów.
nasza plaża przy willi Jerkan |
Wschód słońc nad Splitem. Nigdy bym tak wcześnie nie wstał, ale tu jeszcze nie spałem... |
takie zachody słońca obserwowaliśmy z tarasu willi "Jerkan" |
Wspaniale. W Polsce już niedługo jedynie festiwale z muzyką sakralną i piosenkami pielgrzymkowymi będą miały rację bytu. To duży skrót myślowy, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi. Zerknęłam na Youtube, ludzie świetnie się bawią, a muzyka elektroniczna... lubię :) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńJa tam pojechałem bardziej dla tego kolorowego tłumu ludzi i nie zawiodłem się. Z tym skrótem myślowym... obyś nie miała racji. Również pozdrawiam :)
UsuńMyślę, że niedługo się o tym przekonamy :)
Usuń